Krzyczy dziecko krzycze Ja
czyli jak zaponować nad emocjami
Mój syn krzyczy tylko w pewnej określonej sytuacji. Kiedy jakiemuś dziecku dzieje się krzywda i to dziecko płacze, Michał płacze razem z nim całą siłą swojej skromnej osoby wesoły
Na początku było to niezmiernie krępujące - teraz częściej śmieję się z tego patrząc na rodziców beczącego berbecia.
Wyobraźcie sobie taką scenę: Matka szarpie swojego syna usiłując odciągnąć go od regału ze słodyczami i "tłumacząc" podniesionym głosem, że cukierków mu nie kupi bo to, bo tamto. Dziecko nie stawia oporu ale zaczyna płakać żałośnie - może z powodu cukierków, a może z powodu zachowania mamusi. Bystre ucho Michała wyłowiło ten płacz i gdy tylko dojrzał szkraba uderzył w ryk i puścił się do niego pędem. Zanim matka zdążyła mrugnąć powiekami ze zdumienia Michał objął malca przytulając go mocno i odciągając od matki (ciągle płacząc). Mina rodzicielki była bezcenna!!! Mama patrzy na mnie bezradnie jakby oczekując, że coś zrobię. Oznajmiam jej, że moje dziecko nie przestanie płakać, dopóki ona nie uspokoi swojego. W odpowiedzi słyszę półgebkiem wypowiedziane słowa: "rozpieszczony", "niewychowany", "się wtrąca". Z uśmiechem od ucha do ucha i prosto w oczy mówię krótko, że mój syn ma autyzm i w ten sposób jej pokazuje, że postąpiła źle. Zgromadzeni już gapie chichoczą kiwając z aprobatą głowami. Kolejny wyraz osłupienia i rumieniec wstydu. Tym razem kobiecina przyklęka i spokojnie tłumaczy synkowi, żeby nie płakał, że ona już nie będzie krzyczeć i że zaraz mu kupi co tylko chce.
Takich sytuacji jest sporo i nie staram się ich unikać, bo mam nadzieję, że zanim jakiś tatuś lub mamusia krzykną na swoje dziecko, przypomną sobie Michała (a przynajmniej obejrzą się dookoła, czy gdzieś się nie czai).


  PRZEJDŹ NA FORUM